Czy można się pozbyć mózgu? Ile tabletek musiałabym wziąć, by przestać myśleć, by przestać wyobrażać sobie te wszystkie okropne rzeczy? Bo to nie jest tak, że ja to sobie tylko wyobrażam i tylko o tym myślę, ja czuję takie emocje, jakby to, co sobie wymyśliłam, wydarzyło się naprawdę. I ciało reaguje tak, jakbym faktycznie cierpiała. I w klatce mnie kłuje, i głowa mi pulsuje, i ręce się trzęsą, i skóra okrutnie swędzi.
Czy może być już dobrze? Albo chociaż nieco lepiej? Czy los mógłby mi dać choć jeden dzień wytchnienia? Jeden dzień bez złej informacji? Bez przykrości? Bez strachu przed czymś strasznym, co może, ale wcale nie musi się wydarzyć?
Czy zawsze, gdy jest już dobrze, musi pojawić się jakaś osoba, która zburzy mój spokój, moje szczęście? Czy narcystyczni socjopaci zawsze muszą wracać jak bumerang i swoimi manipulacjami rujnować to, co tak ciężko było mi zbudować, a co było dla mnie ogromnie ważne?
Mnie już nic nie zdziwi, ja się wręcz spodziewam kolejnych bomb, bo przecież mam przeczucia, a wszystkie moje przeczucia (te najgorsze) okazały się trafne.
Jestem przeklęta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz