czwartek, 10 czerwca 2021

Terpentyna

  Siedzę w tym pustym pokoju, wystrojona w białą sukienkę, niczym dziewica, która już niedługo zostanie złożona w ofierze. W lewej dłoni ściskam czerwoną różę. Kolce ranią mi skórę, wyrywają ją kawałek po kawałku. Myślę o tym, by zjeść tę różę i ziemię, w której wyrosła. Ziemię, pod którą niedługo się znajdę, a ty będziesz patrzył, jak umieram. 

Diabły i te wszystkie chrześcijańskie suki będą patrzeć razem z tobą, a ja będę stała po środku tego demonicznego kręgu, opuszczona przez ciebie jak stara dziwka. 

W ich oczach widzę chore fantazje. Fantazjują o mej powolnej, bolesnej śmierci.  Chcą bym cierpiała, a gdy już umrę, poleją moje umęczone ciało terpentyną i podpalą. I będą tańczyć w okół tego ognia. Ich oczy będą czerwone jak rubiny, jak plamy krwi na tej białej sukience, którą zedrą ze mnie, gdy już umrę. A potem oprawią i powieszą na ścianie swojej świątyni niczym relikwię. Pewien czcigodny kapłan ją pobłogosławi i pomodli się za mą straconą duszę. 

A ty będziesz na to wszystko patrzył. Z przerażeniem. Te obrazy będą cię prześladować każdej nocy. Nie będzie od tego ucieczki. Dopadnie cię ta okrutna choroba, którą powszechnie nazywa się obłędem. I któregoś dnia zawędrujesz do opuszczonego ogrodu, zatrzymasz się przy drzewie, pod którym wyrosła tamta czerwona róża. Włożysz do ust garść ziemi, po czym zawiśniesz na najgrubszej gałęzi, ze sznurem, który oplatał moje dłonie w dniu mej tragicznej śmierci, w okół szyi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz