Lori, zanim jeszcze otworzyła oczy, zorientowała się, że leży związana w jakiejś piwnicy, wskazywał na to drażniący nozdrza zapach stęchlizny i bijący od podłoża chłód. Bolały ją plecy, musieli obchodzić się z nią bardzo nieostrożnie podczas transportu i rozładunku. Żadna inna część ciała nie wysyłała do mózgu niepokojących sygnałów.
Powieki unosiła powoli i niechętnie, wiedziała, co oznaczało odzyskanie przytomności. Wpadła, Johnson ją zdemaskował. Była zbyt przerażona, by wszystko od razu przeanalizować, wiedziała tylko jedno: popełniła błąd. Jaki i kiedy, nie miało teraz większego znaczenia, teraz musiała jak najdłużej kryć swoją prawdziwą tożsamość i cel. Bo z całą pewnością go nie znali, inaczej już byłaby martwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz