Odruchowo podkuliła nogi i wcisnęła się w zimny kąt. Johnson zaśmiał się pogardliwie i przysunął stojące na środku pomieszczenia krzesło do prowizorycznego łóżka. Ku wielkiej uldze panny Hammond, nie posadził jej na nim, sam usiadł i przez chwilę tylko uważnie jej się przyglądał.
Spuchnięta twarz już nie przypominała pięknego oblicza Mii Murphy, duży plaster i podkrążone oczy tylko dodały całemu obrazowi groteskowości. Przez chwilę miał ochotę wstać i zedrzeć opatrunek, by nacieszyć wzrok szpecącą raną, ale ostatecznie zapanował nad tym kaprysem. W końcu nie przyszedł tu dręczyć jej fizycznie (zbyt dobrze się znał, widok szwów na pewno rozbudziłby w nim pragnienie rozcięcia ich, tak silne, że nie zdołałaby nad nim zapanować), teraz zamierzał poigrać z jej psychiką. Ta mogła zawsze okazać się słabsza od ciała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz