Z otwartej rany bezustannie sączyła się krew; spływała po nadgarstku i skapywała na ciemnoszarą wykładzinę, którą obita była podłoga niedużego, oblanego niemal oślepiającym światłem pomieszczenia.
James zacisnął mocniej powieki i syknął przeciągle, gdy stalowe szczypce zanurzyły się w otworze, który w jego przedramieniu wyżłobiła wypchnięta z trzydziestki ósemki kula.
Niezwykle skupiony na swoim zadaniu niedoszły absolwent akademii medycznej posłał przyjacielowi przepraszające spojrzenie, którego ten i tak nie zauważył, i z precyzją snajpera wyłowił zalegający w ciele blondyna pocisk. Ku jego wielkiemu zadowoleniu, pozostał w jednym kawałku; gdyby doszło do rozpadu, musiałby wykonać skomplikowany zabieg usuwania jego odłamków, co w takich warunkach było wręcz niemożliwością i stanowiło poważne zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia pacjenta. O wysłaniu go do szpitala nie było nawet mowy, ściągnęłoby to im na głowę policję, a tego nie chciał żaden z nich.
- Chcesz zobaczyć maleństwo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz