Dwudziesta pierwsza dwadzieścia jeden, pomyśl życzenie. Ktoś tak kiedyś mówił. Dwudziesta pierwsza dwadzieścia dwa, przepadło. Zawsze się spóźniasz, zawsze wszystko gubisz.
Nie potrafię tak bez planu, bez koncepcji, bez niczego. Próbuję. Może się czegoś przy okazji nauczę? Pokażę sobie, że potrafię? Nie potrafię.
Szukam inspiracji. Nic mnie nie inspiruje. Skałą jestem, kamieniem twardym. Nic nie wchodzi do tej głowy, tępej głowy. Nie potrafię.
Telewizor mnie dekoncentruje. Złej baletnicy i rąbek od spódnicy, tak, tak...
I znowu krew z nosa, trzeci dzień. Koc mi spada, siadać nie umiem. Miętowa chusteczka, trochę mnie szczypie.
Zapominałam o tabletkach. Nie mogę długo spać, zbyt szybko się budzę i cały dzień nieswoja jestem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz