Niemoc. W niemocy sidłach tkwię od wieków. Takie mam wrażenie. Zaciskam zęby i zmuszam się do myślenia. Idzie jak krew z nosa. Nie leciała od tygodnia, może dwóch, straciłam rachubę czasu. Wszystko się miesza, zlewa nieznośnie. Próbuję zachować jasność spojrzenia. Z marnym skutkiem. Wszystkie moje skutki są marne. Godne pożałowania, to zawsze coś. Nie, to nic tak naprawdę.
Próbuję, staram się, naprawdę! Przysięgam. Nie na kolanach, na kolanach produkuję potwory. I stopy mi drętwieją i znów ta niemoc. O czym? Pęknięty paznokieć to kiepski temat. Brakujący ogonek, przejaw altruizmu. Alt + Ctrl + Del. Altówka.
Zęby mnie bolą, myślę o pistacjach. Ciepły jogurt, coby nie wywołać bólu gardła. Torebka cukierków, chusteczki, sztyft do nosa. Refluks. Śladowe krwi ilości. Brak odbiorców tylko dawca. Daje, daje, daje bezwstydnie. Bezmyślnie. Bezdusznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz