Mam już papkę zamiast mózgu. Ciepłą. Parzy mnie w czoło. Szczękę zaciskam aż do bólu. Popijam sok marchwiowy. Nie czuję głodu. Chcę spać. Leżeć bez końca w czystej pościeli. I żeby nikt nic ode mnie nie chciał. Może w następnym życiu będę ambitna.
I jest mi smutno, cały dzień. Nawet mówiłam o tym na głos. Siedemnasty dzień lutego, przeraził mnie upływ czasu. I but mnie obtarł podczas spaceru, na który wcale nie chciałam iść, ale poszłam. Bo małe kroczki, bo małe sukcesy, malutkie zwycięstwa w starciu z depresją. Ponoć jeszcze nie jest głęboka, bo odczuwam adekwatne do sytuacji odczucia, a mnie się wydaje, że siedzę w niej po uszy. Zawsze może być gorzej, nie można o tym zapominać. Pamiętam. Zawsze mam to na uwadze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz