Nie umiem o czymś innym, źle mi z tym. Ja, ja, ja i nic poza mną. Ponad mną, nawet obok mnie, nic. W głowie nikogo tylko ja, w różnych wersjach, ciągle ja. Ile można o mnie?
I próbuję, i nic, ogranicza mnie świadomość. Zasrana świadomość, której trzymam się usilnie. Puścić powinnam, już dawno dać spokój. Strach mnie trzymał, teraz nie wiem, co trzyma.
Złość, złość, złość. Skąd ta złość? Tyle złości! Chcieć bym chciała, chcieć, chcieć, chcieć! I nic, bo co miałoby być właściwie? Gryźć, tylko gryzłabym wszystko do krwi. Krew! Znów na palcach zasycha, na chusteczkach, klawiszach, rozmazuję po twarzy w jakimś tępym odruchu - krew! W ustach ją czuję, w wargach pulsuje, ze śliną się miesza na brudnej poduszce. I szum. Cichy szum umierających komórek. Śmierć, bezustanne, codzienne zdychanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz