Tęsknię niezmiennie. Martwię się trochę bardziej,
ale w innym kontekście niż wcześniej.
Jest ciężko, nie jest najlepiej, ale chociaż stabilnie.
Chyba. Sama już nie wiem.
Martwię się w innym kontekście?
Powinno być z innego powodu.
Mam burdel w głowie, mylą mi się słowa,
ciężko mi zebrać myśli,
a jeszcze ciężej budować zdania.
Mam jakiś koncept, konkretne przemyślenie,
ale nie potrafię wyrazić go słowami.
Nie jesteś do tego przyzwyczajony.
Przywykłeś do mnie wiecznie gadającej,
zawsze mającej coś do powiedzenia,
do tej mnie, której nie zamyka się gęba.
A teraz spójrz, ledwo dukam,
nie mogę dobrać odpowiednich słów.
Ty zawsze byłeś nokaczem, a teraz i ja się nim stałam
i czasem ciężko nam podtrzymać rozmowę,
ale i tak dzwonisz po to, by usłyszeć mój głos
i powiedzieć, że mnie kochasz.
To jedyna rzecz, dla której się budzę.
Po tych trzech rozmowach z tobą
nie mam już po co egzystować danego dnia.
Dzień się kończy, wyłącza mi się mózg,
jestem już tylko zmęczonym mechanizmem.
Mechanizm obronny, interesujące zagadnienie
- mój umysł próbował różnych sztuczek
by mnie chronić przed tym, co złe.
Ale już tego nie praktykuję,
nie chcę uciekać od bólu przeszłości.
Zło, które przetrwałam, powinno mnie wzmocnić.
Wzmocniło w pewnym stopniu,
a w pewnym straumatyzowało.
Zawsze trzeba znaleźć balans i ja znalazłam,
tylko teraz, na tę chwilę jest gorzej.
Minie pod koniec września,
w październiku już będzie dobrze,
taką mam nadzieję. Mamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz