Czy jeszcze kiedyś coś z siebie wykrzeszę?
Czy zamilkłam na wieki? Na zawsze? Na wieczność?
To tak długo, to takie duże słowa,
a ja jestem taka mała, taka tymczasowa.
Ilu było na moim miejscu? Ilu tkwi tu teraz?
Pewnie wielu, mimo to czuję się wyobcowana.
Obca nawet dla samej siebie.
Ręce nie są moje, nogi nie są moje,
twarz też należy do kogoś innego. Obcego.
I myśli tak obco poszatkowane,
rozerwane na kawałki, rozrzucone chaotycznie
po całej głowie.
Chciałabym je złapać i związać, tak jak wiążę włosy.
Rzucić na kupkę w jednym miejscu, posklejać, pozszywać.
Nie potrafię, zatraciłam gdzieś tę umiejętność.
Jestem pusta, nie licząc wnętrzności,
w środku nie ma zupełnie nic.
Nicość, tkwię w niej po sam czubek głowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz