Jesteś tu. Leżysz w moim łóżku, choć mówiłeś, że już nigdy więcej do niego nie wejdziesz, a wystarczyło jedno uderzenie, kawałek sznura i piła.
Cała pościel przesiąknęła twoją krwią. To to samo prześcieradło, które niegdyś wchłonęło moją. Tę dziewiczą. Pamiętasz? To była twoja robota. Jak mógłbyś zapomnieć!
To był kwiecień. Trzeci dzień kwietnia, dokładnie rzecz biorąc. Przyjechałeś do mnie z pudełkiem czekoladek. Karmelowe - moje ulubione. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałeś, to był szczęśliwy traf. Szczęśliwym trafem miałeś też przy sobie prezerwatywy - przezorny zawsze ubezpieczony!
To było dziwne. Nie było tak jak w filmach. Trochę bolało. Nie trwało zbyt długo. Nie miałam orgazmu. Przejąłeś się tym, ale tylko trochę, bo ty z zasady nigdy się niczym specjalnie nie przejmowałeś. Zacząłeś dopiero wtedy, gdy odcięłam ci nogi, bo wiesz, że one nie odrosną. Tak samo jak moja błona. Nie zrośnie się też moje złamane serce. To ty je złamałeś. Jak mogłeś pomyśleć, że pozwolę ci odejść!
Przecież mówiłam ci, że jesteś boskim stworzeniem. Aniołem zesłanym mi przez niebiosa. Bóg wysłuchał mych modlitw, podarował mi ciebie, a ty chciałeś odejść - nie mogłam ci pozwolić.
Przecież było nam dobrze, snuliśmy wspólne plany - dom, czwórka dzieci, pies i dwa koty. Byłeś moim życiem, moją przyszłością, jak mogłabym pozwolić ci odejść!
Wiedziałeś o tym, przecież ci mówiłam! Oddałam ci wszystko; ciało, serce, duszę. Zawarliśmy pakt, a paktów się nie łamie. Złamanie paktu karze się śmiercią, więc nie dziw się, że teraz umierasz. Powoli, w męczarniach, bo musisz cierpieć tak jak ja cierpię. Jak cierpiałam, gdy któregoś dnia oznajmiłeś mi, że już mnie nie chcesz.
Jak mogłeś mnie nie chcieć?! Każdy chciał. Tylu przed tobą się o mnie starało. Odrzucałam każdego, bo czekałam na ideał i w końcu go znalazłam, a ideałów nie wypuszcza się z rąk. Ideały nie odchodzą, ideały umierają. Więc nie dziw się, że teraz umierasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz