Drzwi, na których od miesiąca widniało nazwisko Patterson, zamknęły się cicho za Lori, Anne Crook posłała jej uśmiech będący groteskową kombinacją współczucia i kiepsko udawanej sympatii. Odpowiedziała na niego uprzejmym grymasem kobiety, która nie miała pojęcia, że była czyjąś rywalką w walce o serce mężczyzny.
To był jej ostatni spacer tymi korytarzami, czuła żal, ale nie tak wielki, jak to przewidywała minionej nocy. Czy była to zasługa tabletek uspokajających, czy rozmowy z nowym dyrektorem, nie wiedziała, po prostu rozkoszowała się pierwszą od czterech tygodni chwilą względnego spokoju ducha.
Byli już współpracownicy uważnie jej się przyglądali, każdy chciał zobaczyć bliznę - celowo nie zrobiła makijażu, by mogli ją podziwiać w pełnej krasie. Niech patrzą, niech widzą, niech nią gardzą, bo na nic innego nie zasługiwała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz