niedziela, 17 listopada 2019

Rozdział trzynasty

Lori stała w kolejce po lody, gdy nagle rozbrzmiała seria przeraźliwych huków. Do lokalu wpadł przerażony mężczyzna, strach zniekształcił mu rysy do tego stopnia, że nikt nie był w stanie określić jego wieku, nawet hipotetycznego. 

- Jakiś wariat strzela w sali kinowej! Niech każdy schowa się pod stolik!

Wszyscy w jednej sekundzie padli na podłogę, wszyscy prócz panny Hammond. Kierowana nieznanym dotąd impulsem ruszyła biegiem w stronę wyjścia. 

- Dziewczyno, co ty robisz?! Schowaj się! - krzyknął ktoś zza lady.

- Tam jest mój braciszek! 

Nie zważając na próbującego ją zatrzymać mężczyznę, pruła przed siebie. Nie przemierzyła nawet połowy dzielącego ją od sal kinowych dystansu, gdy wpadła prosto w rozłożone ramiona jednego z ochroniarzy. 

- Muszę tam wejść, tam jest mój braciszek! Ma cztery latka! Poszedł z tatą na bajkę! 

- Do której sali? - zapytał dobrze zbudowany mężczyzna, nie wypuszczając rozhisteryzowanej dziewczyny z rąk. Jego kolegom właśnie udało się wyważyć zaryglowane od środka drzwi. 

- Pierwszej.

- Przykro mi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz