niedziela, 27 października 2019

Rozdział siódmy

Pierwszym, na co James zwrócił uwagę, gdy pojawił się w umówionym miejscu, były rude fale opadające lekko na zielony materiał zwiewnej sukienki. Zwolnił kroku, był jak zahipnotyzowany, chciał zanurzyć dłoń w tych lśniących płomieniach, musnąć palcami kark, który zasłaniały. Oczami wyobraźni zobaczył blade ciało pokryte gęsią skórką i bezwolnie przygryzł dolną wargę. 
Był coraz bliżej obiektu fascynacji, do jego nozdrzy doszedł delikatny zapach jaśminu, miał wrażenie, że wyczuwa bijące od kobiety ciepło. Chęć dotknięcia jej znacząco wzrosła, już miał wyciągnąć dłoń, gdy Mia niespodziewanie odwróciła się w jego stronę. Nie słyszała kroków, więc gdy tylko go zobaczyła, podskoczyła jak dźgnięta w bok. Razem z nią podskoczył papierowy kubek, który ściskała mocno w dłoniach, by ukoić nerwy; jego zawartość znalazła się na jedwabnej sukience z dekoltem, który nie był ani pruderyjnie płytki, ani wulgarnie głęboki - w sam raz, by nie zniesmaczyć matki podopiecznej, ale zadziałać na zmysły jej ojca. Na całe szczęście była to woda z pozostałych na dnie kostek lodu. 
- Chryste, ale mnie przestraszyłeś! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz