Romantyzujemy cierpienie, nie wiedzieć czemu. W cierpieniu nie ma nic romantycznego, choć romantyzm twierdzi co innego. Ale sztuka a rzeczywistość to dwie zupełnie inne rzeczy. Na papierze wszystko wygląda pięknie, nawet gówno można opisać pięknymi słowami, co nie oznacza, że w rzeczywistości ono nie śmierdzi.
Cierpienia nie da się uniknąć, to fakt, ale nie trzeba się z nim godzić, nie trzeba w nim tkwić po same uszy i udawać, że to szlachetne.
Czy głód uszlachetnia? Nie. Głód może doprowadzić do śmierci. Głód popycha ludzi do robienia rzeczy, których normalnie by nie zrobili. Tak samo ból. Ból uprzykrza życie, a nie czyni je pięknym.
"Jesteśmy tu po to, by cierpieć, a potem umrzeć". Nie! Jesteśmy tu po to, by uczynić swoje życie jak najlepszym. Po co tkwić w bagnie, skoro można się zaprzeć i choćby ostatkiem sił z niego wyjść.
Dwadzieścia osiem lat dochodziłam do tego wniosku. I choć nadal cierpię, już nie twierdzę, że tak musi być. Może to i moje przeznaczenie, ale z przeznaczeniem też można walczyć, robić mu na przekór. Zawsze wszystko robię na przekór, więc dlaczego miałabym nie sprzeciwiać się cierpieniu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz