poniedziałek, 14 czerwca 2021

Siedemdziesiąty czwarty

  Przez czarne, toksyczne chmury zaczyna przebijać się malutki promyczek nadziei. Maleńki, ale to zawsze coś. 

Jest mi nieco lżej, nieco spokojniej, ale podchodzę do tego z bezpiecznym, chłodnym dystansem. Już chyba nigdy nie będę przyjmować dobrych wiadomości z wielkim entuzjazmem, nie będę ich stawiać za pewnik. Lepiej się na nic nie nastawiać i zostać pozytywnie zaskoczonym, niż boleśnie się rozczarować. 

Wiem, że rozczaruję się jeszcze nie raz. Wiem też, że ten tekst brzmi bezgranicznie kiczowato, ale mogę sobie od czasu do czasu pozwolić na kicz, zwłaszcza gdy na chwilę opuszcza mnie poczucie bezdennej beznadziei. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz