niedziela, 3 listopada 2019

Rozdział dziewiąty

Front budynku z logiem Johnson i Syn rozświetlały nieduże żarówki ulokowane na podestach ustawionych tuż za dwoma oknami wystawowymi. Charles Craftstone rzucił okiem na sekretarzyk, który wyglądał jak żywcem wyjęty z osiemnastego wieku; uwaga Deana Williamsa skupiła się na drzwiach z tabliczką zamknięte - była drewniana, pełne zawijasów litery wpierw zostały starannie wykaligrafowane grubym ołówkiem, a następnie wypalone. Bezwolnie wyobraził sobie Jamesa z wypalarką w ręku, pochylonego nad blatem, tworzącego z makabrycznym uśmieszkiem na ustach napis ODRZUCONY; jego płótnem nie było drewno a pulsująca bólem klatka piersiowa rekruta Montany, który oblał najważniejszy w życiu test.
Z tego koszmarnego snu na jawie wyrwało go szturchnięcie Charlesa.
- Wchodzimy od zaplecza - rzucił chłodnym tonem, zupełnie innym niż ten, który zwykle rozbrzmiewał w jego głosie. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz